- Moim zdaniem - powiedziała Meredith - ulice w niebie wybrukowane są czekoladą.

Nie kocha mnie przy tym i boi się mnie, gdyż za życia jej
nieszczęsnego ojca była dzieckiem bardzo zepsutym, ja zaś, z konieczności, musiałam ją
traktować o wiele surowiej, czego nigdy mi nie wybaczyła. Sądziłam też zawsze, że brakuje
jej inteligencji, zdolności i żywości umysłu.
– Powiedz raczej, pani, że nie miaÅ‚a szczęścia, jeÅ›li chodzi o edukacjÄ™.
27
– Bóg mi Å›wiadkiem, pani Vernon, że kwestia ta bardzo leżaÅ‚a mi na sercu. Nie chcÄ™
jednak wspominać niczego, co rzucałoby cień na pamięć męża, którego imię jest dla mnie
święte.
W tym momencie zaczęła udawać, że płacze. Straciłam cierpliwość.
– Cóż jednak powiesz mi, siostro, o swojej kłótni z Reginaldem? – zapytaÅ‚am.
– WywoÅ‚aÅ‚ jÄ… postÄ™pek mojej córki, który w peÅ‚ni udowodniÅ‚ jej brak rozsÄ…dku i wprost
mnie przeraził. Napisała ona do pana de Courcy list.
– Wiem o tym. ZrobiÅ‚a to, ponieważ zakazaÅ‚a jej pani rozmawiać z panem Vernonem i ze
mną o tym, jak bardzo czuje się nieszczęśliwa. Cóż jej tedy pozostawało, jak nie zwrócić się
do mego brata?
– Dobry Boże! – wykrzyknęła lady Susan – jakież zÅ‚e zdanie musi mieć pani na mój temat!
Czy naprawdę przypuszczasz, siostro, że wiedziałam, w jakiej rozpaczy jest Fryderyka? Że
celowo chciałam unieszczęśliwić własne dziecko i zakazałam jej rozmawiać z wami o tym z
obawy, że pokrzyżowalibyście ów diabelski plan? Uważa pani, że nie ma we mnie za grosz
uczciwości i że pozbawiona jestem wszelkich ludzkich uczuć? Że wydałabym na wieczną
niedolę kogoś, komu zapewnienie szczęścia jest moim pierwszym obowiązkiem?
– To rzeczywiÅ›cie straszna myÅ›l – przyznaÅ‚am sucho. – Jakie wobec tego miaÅ‚a pani
intencje, nalegajÄ…c na jej milczenie?
– A na cóż byÅ‚o, droga siostro, zawracać ci tym wszystkim gÅ‚owÄ™? Czemu miaÅ‚am narażać
was na roztrząsanie problemu, którym ja sama nie zamierzałam się jeszcze przez długi czas
zajmować? Zarówno ze względu na wasze, jak i na Fryderyki i moje dobro nie było to
pożądane. A kiedy podjęłam już decyzjÄ™, nie chciaÅ‚am, by ktokolwiek – wszystko jedno jak
życzliwy – siÄ™ do niej wtrÄ…caÅ‚. MyliÅ‚am siÄ™, to prawda, ale wówczas wierzyÅ‚am, że mam
racjÄ™.
– SkÄ…d wszakże wzięła siÄ™ tak zupeÅ‚na nieÅ›wiadomość uczuć córki? CzyżbyÅ› nie
wiedziała, pani, że nie lubi ona sir Jamesa?
– WiedziaÅ‚am, że w żadnym razie nie jest to czÅ‚owiek, którego sama by wybraÅ‚a. ByÅ‚am
jednak przekonana, że jej sprzeciw nie wypływa z faktu, iż dostrzega w nim jakiekolwiek
braki. Nie wolno ci wszelako, droga siostro, wypytywać mnie zbyt szczegółowo o te sprawy –
dodaÅ‚a ciepÅ‚o, Å›ciskajÄ…c mojÄ… dÅ‚oÅ„. – Uczciwie przyznajÄ™, że jest w tym coÅ›, co pragnÄ™ ukryć.
Fryderyka bardzo mnie rozgniewała. Szczególnie zraniło mnie to, że zwróciła się o pomoc do
pana de Courcy.
– Czy to wÅ‚aÅ›nie ma pani na myÅ›li, mówiÄ…c o sekrecie? JeÅ›li uważa pani, że Fryderyka jest
przywiązana do Reginalda, uzasadniałoby to jej sprzeciw wobec sir Jamesa w tym samym
stopniu co wówczas, gdyby córce pani chodziło o jego głupotę. I czemu w takim razie
poróżniła się pani z moim bratem? Czemu miała mu pani za złe jego interwencję, skoro, jak
pani wie, odmówienie pomocy w takiej sytuacji byłoby czymś wbrew jego naturze?
– Jak wiesz, siostro, Reginald jest nader skÅ‚onny do współczucia. PrzyszedÅ‚ do mnie, by
czynić mi wymówki, całym sercem opowiadając się po stronie źle wydawanych za mąż
dziewcząt, które w jego oczach jawią się jako nieszczęśliwe heroiny. Nie zrozumieliśmy się
nawzajem, a że obwiniał mnie bardziej niż na to zasługiwałam, uznałam jego interwencję za
niewybaczalną. Teraz już wszakże tak o tym nie myślę. Żywię dla Reginalda prawdziwy